sobota, 7 maja 2011

Bakalje rulez!

Dojście pod bulder opatentowane (ten w samym środku, "krzywy" na maxa, bo po oblakach czego nie lubię, bo nie potrafię ich trzymać, możliwy do zrobienia na tysiąc sposobów!), wyczyszczone dolne krawądki i dobrze zapięte velcro w obuwiu co by się cholery po drodze nie rozpięły... nawet mam zakodowane że wpinka ta, którą się nie robi, a którą ja wcześniej robiłam z powodu duuuużeeegggooo podniesionego ciśnienia w trakcie jej mijania jest JUŻ mijana. Michał siedzi pod skałą gotowy do godzinnej asekuracji, choć widzę po jego gestykulacji, że bardziej zainteresowany jest ekwilibistrycznymi ruchami w swojej drodze, niż moją próbą prowadzenia ;-) No ale cóż teraz moja kolej! Jeszcze tylko szybki skok w krzon i jazda bo czarne chmurzysko nadciąga!



Idę...skupiona i nieco spięta bo założyłam sobie że przed 16 ekspresem nie spadam ;-D
No i spadam,nie przed ale po 16. Zjeżdżam i mruczę coś do siebie pod nosem. Trzeba było poczekać jeszcze z godzinkę,aż zacznie wiać.
Po chwili na horyzoncie pojawia się tutejszy  i oznajmia,że wiać nie będzie... bo albo wieje teraz albo wogóle.
W sumie zna się na warunkach panujących w Olianie naj naj, więc w sumie odwołuję bluźnierską sentencję którą się katowałam przez 5 minut po zjechaniu z drogi, że p. jestem



Kolejna wstawka następuje nieco później, tuż przed 21.
Powietrze stoi... ale co tam, przynajmniej jest sucho! Michał jak zaczarowany ciągle opowiada o tym reście którego złapał tak jak rodowy hiszpan. Hym... w sumie kilka tygodni temu będąc spalony przez słońce bardzo go przypominał ;-D

Oznajmiam, że "idę"! "Idę" tyle ile "fabryka dała",co w skrócie oznacza, że na zmęczeniu i pewno odpadnę, ale z pewnością nie przed 16tym!
Aaaaaaaaa cholera spadam i lecę... lece te 15 metrów,przed 16tym, a w trakcie myślę na głos że dopiero teraz to jestem "piiii" !



cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz