środa, 19 października 2011

8b+ RP

Wracamy ze skał zmęczeni jak 150, z myślą o ciepłym prysznicu i czymś do jedzenia. Ostatni posiłek nasz żołądek przyjął o... hym, jakoś wcześnie z rana.
Będąc w akcie totalnego amoku wspinaczkowego zapomnieliśmy o dostarczeniu spragnionej energii przysłowiowej "bułce" - bułki, przytroczonej do plecaka i olimpowskich powerbarach. Po całym dniu spędzonym na słońcu, bułka wyschła (sałata w niej również), a powerbary rozpóściły się do konsystencji Nutelli, na którą od dłuższego czasu mam szlaban.
Ze względu na nieciekawy stan naszego pożywienia zdecydowaliśmy się wytrzymać kolejną godzinę i jak ludzie zjeść posiłek przy ulubionym od dwóch dni meblu o nazwie- stół :-)

za mamusie, za tatusia fot.A.Taistra/Ation Wizualizacje, MultiFoto.pl
W drodze do naszego nowego, przytulnego lokum w Valle de Rodelar spotykamy grupę starych znajomych, którzy absorbują mnie na tyle, że głód znika na moment. Na horyzoncie pojawia się jedna z córek Finy, która targa ze sobą wielką pakę zaadresowaną na moje nazwisko. Chroniąc przesyłkę przed przymierzającym się do obsikania jej jamnikopodobnym Milu wciskam ją w ręce Kwiata, dziękuję jej serdecznie i znikamy do domku, bo żołądki namiętnie przypominają o sobie.
Po kilkunastu minutach kiedy ja zajmuję się zapełnianiem talerzy produktami wzmagającymi wzdęcia, (warzywa strączkowe górują w naszej lodówce), tak Kwiato zaczyna bawić się nowo dostarczonymi przez Soya zabawkami.I w ten oto sposób zamiast wieczornego spokoju słyszę przez kolejne 3?4?5 h jedynie "pstryk, pstryk, pstryk" migawki i "Ola! Odwróć się! Ola! Spójrz w moją stronę! Ola gdzie idziesz, dobrze ustawiłem przesłonę, teraz będzie OK! Ola do cholery co Ty masz na sobie? Ubierz się jakoś normalnie!".

Świat w nowym obiektywie fot.M.Kwiatkowski/Ation Wizualizacje/MultiPhotp.pl
Fakt posiadania nowego sprzętu, umożliwia nam kolejnego dnia zapisać na kacie pamięci to, co poprowadziłam z początkiem października. Mowa o jednej z najbardziej przewieszonych w centralnej części LAs Ventanas - "Como tripa de conejo". Pomimimo tego,że uchodzi za łatwe 8b+ , dla mnie prowadzenie drogi stanowiło spore wyzwanie (głównie ze względu katorżniczego systemu wspinania 2:1 z czego pierwszy zawsze przypadał na Piscinette i tamtejsze wstawki na zmianę w Cossi lub w moją nową zajawkę pt "Reina de la Piscinetta" (8c) :-) Dlatego drugie dni wspinaczkowe w kanionie Mascun po "łatwiejszym" były dla mnie przede wszystkim dożynką, w trakcie której wspinałam się ze świadomością, że muszę wykorzystać dobrze próbę tuż po rozgrzewce, bo na więcej mieć nie będę :-

Como tripa de conejo 8b+ RP fot.M.Kwiatkowski/Ation Wizualizacje, MultiPhoto.pl
 "Como tripo de conejo" zrobiłam (w prawie wyżej opisanym) stylu, z tą różnicą że po rozgrzewce spadłam po cruxie , po którym zakładałam (znowu), że spaść nie mogę ;-) Pomimo tego, że byłam mocno zmęczona, pragnęłam zakończyć temat owej 8b+ by móc cieszyć się wspinaniem po nowo zapoznanej kilka dni wcześniej linią z tego samego przedziału trudności. Korzystając z sugesti znajomego po fachu (dzięki Jacek ;-) wspinałam się w dobrym (mało ślimaczym/moim ulubionym) tempie, co chyba było sporym kluczem do sukcesu.

  Como tripa de conejo 8b+ RP fot.M.Kwiatkowski/Ation Wizualizacje, MultiPhoto.pl  
 Kiedy znalazłam się pod topem (gdzie zorientowałam się że mnie mocno wybiera) w celu dłuższego zrestowania miałam chwilę czasu na przyjrzenie się sąsiedniej Ixeii i Philipowi , które w ocenie trudności wydają mi się znacznie łatwiejsze od drogi, którą z racji poprowadzenia z początkiem miesiąca mogliśmy dopiero dnia dzisiejszego sfotografować.

  Como tripa de conejo 8b+ RP fot.M.Kwiatkowski/Ation Wizualizacje, MultiPhoto.pl  
O tym co działo się przez ostatnie 2 tygodnie w kolejnym odc. bloga ;-)


pozdrawiam
Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz