wtorek, 8 listopada 2011

Zmiany

jednodniowa przygoda w Cuevie fot. Soya
Od ok.2 tygodni spore opady deszczu sukcesywnie ograniczały nasze wspinanie. 
Rzeka, będąca w okresie letnim zbawieniem, stała się ostatnimi czasy zgrozą. Blokując dojście pod sektory uniemożliwiała nam wyczyszczenie dróg z ekspresów. Na chwilę obecną rejon nie odzwiercielda wakacyjnej sielanki, po którą przybywają tutaj wspinacze z calego globu. Już mniej atrakcyjny, w dodatku bardzo mroczny.
małe zachmurzenie ;-) fot.A.Taistra
Pomimo panujących warunków,pełni optymizmu czekaliśmy na polepszenie się pogody. Od czasu do czasu pomiędzy jedną, a kolejna burzą słońce przebijało się przez czarne chmury dając trójce naiwniaków  nadzieję na nieco lepsze warunki pogodowe. Z drugiej strony można było się  spodziewać pogodowej klapy, no bo przecież mieliśmy już połowę paźdźiernika. 
Chcąc wykorzystać ostatki pobytu w ES postanowiłam zaciągnać moich kompanów do bardzo charakterystycznego miejsca jakim jest Cueva de los cazaderos. Byłam pewna, że pomimo sporej wilgotności linie biegnące w dużym przewieszeniu,dachu, jak również te bardziej spionizowane ukryte pod okapem cuevy będą wspinalne. Wiele się nie myliłam! :-) Rzeka w tym kanionie nie była jeszcze na tyle wysoka, aby obawiać się katastrofy w postaci utonięcia, tak więc na swobodzie dotarliśmy pod sektor skacząc z kamienia na kamień w korycie rzecznym. 
Slalom między siedzącymi w dziurach gołębiami :-D fot.Soya
Moje przeczucia okazały się być dobre. Cueva faktycznie okazała się być jedynie wilgotna, a teren mokry był obecny wyłącznie na wyjściach z dachu. Drogi do których planowaliśmy się wstawić tak silnie nas zaabsorbowały, że juz po kilku minutach przestaliśmy odczuwać dyskomfort chodzenia po wyściółce ptasich odchodów (dla niepoinformowanych Cueva charakteryzuje się tym, że jest przede wszystkim toaletą Gołebi, w następnej kolejności genialnym miejscem wspinaczkowym). Silnie zmotywowana do uporania się z jedną z 8b/b+ zapomniałam o kupach, odorze, który unosił się w powietrzu (a było tuż po burzy, co jeszcze bardziej pogarszało sprawę :-D ) Weszłam w drogę ciesząc się jak dziecko finezyjnym wspinaniem po klamiochach i dopiero w 3/4 drogi zorientowałam się że coś  uwiera mnie w bucie plus, że śmierdzi jak cholera! Dyndając zautowana pod sufitem rozpiełam velcro, wywaliłam z niego ptasia kupę,pióro i coś co przypominało kozi bobek. I w sumie dobrze że się zatrzymałam na "wypróżnienie" , bo możliwości wspinania dalej nie było. Mokrość...
Wiejące grozą 6a ;-) fot.A.Taistra
Kolejny w kolejce do zakosztowania wspinu w Cuevie był Kwiato. Na rozgrzewkę (przygotowując Kaśce 6a do poprowadzenia) wyrwał kilka kamieni, urwał dwie półeczki skalne, i zestresował Kaśkę tak bardzo, że dziewczyna bała się ruszyć w połogi gruzawik.Zresztą wcale mnie to nie dziwi, bo droga o wycenie łatwej okazała się być pełną wrażeń - górską przygodą...osobiście uciekałam przed spadającym z góry telewizorem, którym Kaśka prawie mnie zabiła ;-) tak czy inaczej po 60?a może 80 minutowej wspinaczce Kaśka w fantastycznym stylu wpięła się do topu i uf... nikt nie zginął. ;-) (Tak czy inaczej szacun Kacha za wytrzymałość!)
Michaś po dobrej rozgrzewce fizycznej(usunął trochę tych ciężkich kamerdolców z gruzawiku) , jak również odpowiednim "przetarciu mentalnym" (patrz asekuracja w tym cholernym 6a Kaśki) bez większego problemu wpiął się do stanu pierwszego wyciągu Amedi (7c) która miałbyć jedynie oswojeniem się z dłuższą jej wersją... Niestety ani Michałowi , ani mi nie udało się juz powalczyć o drogi w Cuevie. Kolejna wizyta w "perfumerii" przeznaczona była na uświadomienie sobie, że ostatnia, miejscówka wspinaczkowa w Rode jest również wyłączona z obiegu. 
W kolejnych dniach bezsensownie poszukując alternatywy wspinowej ,trafialiśmy w dawno zapomniane sektory. Gdzie również nie było kolorowo.
Kwiato + mokrość fot.Soya
Ostatecznie podjęliśmy wspólnie decyzję o przeniesieniu się w miejsce, które od dawna chciałam odwiedzić, jednak nigdy jakoś nie miałam okazji ;-) Dzięki wsparciu moich sponsorów udało się ogarnąć szybką akcję wymiany samochodu i zorganizować kolejny miesiąc wspinania w Hiszpanii.
Zmieniamy rejon i wspinamy się na maxa!!!!! :-D 




ps. Na forum - pięknie dziękuję Katarzynie Buda (Soya) ,  jak również  firmie Salewa i Olimp za wsparcie. Dzięki moim nowym sponsorom mogę w spokoju realizować swoje cele w tym sezonie.
pozdrawiam serdecznie :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz