niedziela, 3 listopada 2013

Full equip (8c?) RP



The first attempt on Full Eqiup didn’t forecast well :-) High temperature prevented smooth translocating in between expresses. I saw rubbered footholds and chalk on things only resembling holds and I was getting confused when making a move from poor to nothing or from nothing to poor. I got really determined and thought to myself “you’ll do it, you’ll benefit from it!”. So I started dogging the route although it was of a character that I gave up a few years back. Full Equip is very technical and very endurable. I can’t remember when was the last time I climbed something so technical with such small holds?! Fantastic body game and weird positions encouraged me even more to try. As usual, I divided the route into sections- the ones for resting, ones to hold stronger and ones I shouldn’t fall from. Soon it turned out that after the hardest bit (6th clip) I should be able to fight for the top (so roughly 9 more clips) and I was right. I waited until the evening for the temperature to drop to 23C and lustfully I went for it (that’s the only way me and Nina do it here, the “A Muerte” effect ;-) ). After passing the bottom section with a loud “Tssssssaaaa!!”  I moved onto the holds that according to the plan helped me completely reset. I exchanged a few good jokes with Janina and continued climbing. I had 2 easy clips ahead of me and a place I wasn’t looking forward to (dyno to a sloper). I was quite fresh so just as I assumed but I got a bit concerned as there was no resting place in sight! After a temporary stop I started nervous  shooting as Nina later commented on: “ooooooo it shook you a bit up there!”. That was an understatement but thanks to strong willpower I made it to a spot that didn’t require a long stop ;-) I was there for a good moment pretending to be resting! That as well as the “A Muerte effect” is what I’m best at.The air was stiff and my forearm was growing bigger and bigger. I told my belayer there was no option, I was DONE and to my own surprise I made some unusual moves so legs under the chin and up! I made it to some good buckets (about 2 clips to the top) joyfully shaking my tired arm without a clue what to do next! The characteristics of the land suddenly became a problem as I didn’t know where the holds were?! Ok, I slightly underestimated the final lap and my climnbing lasted 15mins more and required full imaginativeness of me. After rapping down I exchanged a few smiles and comments with a Swedish colleague Said: “endurable, ay?”, “yes, VERY!!” :-D When it comes to grading the route I will share my views if I try the neighbouring China (8b+) but so far I think to 8c is an exaggeration. 

Pierwsza wstawka w Full equip nie prognozowała dobrze :-) Wysoka temperatura utrudniała płynne przemieszczania się od ekspresa do ekspresa. Widziałam zagumowane stopnie i magnezje na czymś co przypominało chwyt, jednak spory znak zapytania pojawiał się nad moja głową w momencie kiedy miałam wykonać ruch ze słabego do niczego lub z niczego do słabego. Zawzięłam się i powiedziałam sobie: "zrobisz ją, przyda Ci się!" Dlatego też rozpoczęłam patentować drogę o charakterze od którego uciekłam już dobre kilka lat temu. Full Equip jest niezwykle techniczny i bardzo wytrzymałościowy. Nie pamiętam kiedy wspinałam COŚ TAK technicznego z tak małymi chwytami?! Fantastyczna gra ciałem  i prze-dziwne ustawienia zachęciły mnie jeszcze bardziej do spróbowania swoich sił w owej linii. Jak zwykle podzieliłam drogę na odcinki. Te w których odpoczywam, takie gdzie trzeba było "zapiąć mocniej" i miejsca po których raczej spaść nie powinnam. Niebawem okazało się, że właściwie po przedarciu się przez pierwsze trudniejsze miejsce (6 wpinka) powinnam powalczyć o top (czyli dowspinać kolejne 9 wpinek) I tak też się stało. Odczekałam do wieczora, aż temperatura spadła do 23 ;-D i jurnie weszłam w drogę z nadzieją sukcesu (bo TYLKO tak wspinamy się tutaj z Niną ;-) motyw "A Muerte" nieźle wszedł nam w krew). Po przedarciu się przez dolny odcinek z wielkim okrzykiem :"TSsssaaa!" :-D uciekłam szybko w chwyty w których zgodnie z planem zrestowałam się do zera. Stałam i obgadywałam różowe gacie wspinającego się obok pana. Wymieniłam kilka drobnych żartów i dygresji z Janiną i ponownie rozpoczęłam wspinanie. Miałam przed sobą 2 łatwe wpinki i miejsce (bańka do oblaczka), której nota bene bardzo nie lubiłam od samego początku! Byłam w MIARĘ świeża, czyli tak jak zakładałam, jednak niepokoił mnie fakt, że zaczynało mnie nabijać, a dobrego miejsca restowego dalej raczej nie było! Po chwilowym postoju rozpoczęłam wykonywać nerwowe przestrzały, jak to Nina potem zrelacjonowała "uuu! Trochę Cię tam przytrzęsło! :-D" Trochę to mało powiedziane, ale dzięki silnej woli i widokowi tych fajnych, różowych gaci udało mi się przedrzeć do miejsca gdzie generalnie nie powinno się długo stać ;-) Stałam tam z dobre 10' udając że restuję! To obok motywu "a muerte" wychodzi mi tu najlepiej :-D Powietrze stało, nic nie chciało się zatrzeć,  a przedramię rosło i rosło. Poinformowałam swojego asekuranta,  że nie ma opcji KOŃCZĘ ja i zaskakując samą siebie wykonałam kilka przechwytów tak jak nigdy dotąd, czyli nogi pod zęby i do przodu! :-D Dotarłam do dobrych klamek (2 wpinki przed topem) strzepując z radością spompowaną rękę... nie mając pojęcia co dalej!!! Czarny pionowo-połogi teren nagle stał się mega problemem , ponieważ nie wiedziałam gdzie są chwyty?! Nie ukrywam- trochę zbagatelizowałam końcówkę drogi, dzięki czemu moje wspinanie trwało dodatkowe 15 minut i wymagało ode mnie pełnego polotu. Po zjechaniu z drogi wymieniliśmy ze znajomym szwedem- Sajdem uśmiechy i komentarze: "wytrzymałościowa co?!" "wytrzymałościowa BARDZO! :-D"
Co do wyceny drogi... wypowiem się ostatecznie jeśli dotknę sąsiednią Chine (8b+), jednak moim zdaniem wycena 8c jest zbyt wysoka.


greetings pozdrawiam
Ola





poniedziałek, 28 października 2013

Fish Eye (8c) RP

Fish Eye is one of the most diverse routes I have ever come across. There is absolutely everything on it. Strong moves on sloppers, very technical and tricky changes, dynamic leg exits and also lighter climbing where body balance is the main thing. It is evidently a pitching route although right at the end of it there is a small “peek-a-boo”. If you’re climbing it you need to show such level of endurance to enable you to completely reset and keep going after some difficult moves. There are some good rests on your way. It is basically about clever and economical translocating between the rests avoiding total fatigue. It’s mainly because of the very end crux on small, sloppy holds. I love routes like that which test your mental ability J
Fish Eye jest jedną z najbardziej urozmaiconych dróg pod względem charakteru wspinania z jaką miałam do czynienia. Jest na niej dokładnie wszystko. Siłowe ruchy po obłych chwytach, bardzo techniczne i trikowe przewinięcia, dynamiczne wyjścia z nóg, jak również delikatne wspinanie gdzie balans ciała odgrywa główną rolę. 
Droga ma charakter ewidentnie ciągowy,choć na samym jej końcu jest małe "a kuku" :-) wspinając się po niej należy dysponować takim poziomem wytrzymałości siłowej, aby po wykonaniu kilku trudniejszych ruchów być w stanie odpocząć do zera i kontynuować wspinanie. Na drodze jest kilka bardzo dobrych miejsc restowych. Chodzi przede wszystkim o to aby umiejętnie i ekonomicznie przemieszczać się między restem a restem, nie doprowadzając do maksymalnego zmęczenia. Przede wszystkim dlatego, że na samym końcu czeka na nas crux po małych i obłych chwytach. Uwielbiam drogi z cruxami na końcu, testującymi wytrzymałość psychiczna wspinacza :-) 

Mind Control is completely different to Fish Eye. More endurance-strength based with MUCH smaller holds. Right before my attempts on Mind Control I was climbing Fish Eye for about a week.
When I went back onto Fish Eye I felt great endurance reserves mainly in my fingers and I didn’t really feel its’ high difficulties. I had come across it before but it was a short adventure and the only thing I remembered about it was the final crux. This time I didn’t plan climbing it at all or even leading it so it’s quite a big surprise. I was dogging the line and I was building up my endurance levels on it for about 1.5 weeks. I was doing it variably (Oriana in the morning, Tres Ponts in the evening) in a 3:1 system. After tying off to a stance on Mind Control I gave myself 2 days of breathing space and I just decided to lightly climb another 8c. On the third day I tried myself on Fish Eye early in the morning. The sun was really hot and I was slipping off sloppers. I was sure though that if I would make it halfway through the route I would be fine. The evening attempt that day was a nice experience. I passed the spot I plunged from that morning (very tricky and sloppy) and I couldn’t quite believe all that was left were a few moves and I can reach the place that would let me go for the TOP! :-D I was a bit stressed but I decided to use the really good weather conditions and finish it off.
Mind Control ma zupełnie inny charakter niż Fish Eye. Bardziej wytrzymałościowo-siłowy z DUŻO mniejszymi chwytami. Tuż przed wstawkami w Mind Control wspinałam się przez ok tydzień w Fish Eye. 
Kiedy wróciłam na Fish Eye, czułam ogromny zapas wytrzymałości przede wszystkim "palczastej" i nie bardzo odczułam jej wysokie trudności. Z drogą miałam już styczność wcześniej, lecz była to krotka przygoda z której jedyne co pamiętałam to crux na końcu. Na tym wyjeździe absolutnie nie planowałam wstawiać się w nią, a tym bardziej ją poprowadzić, więc jest to duża niespodzianka :-) Patentowałam linię i budowałam sobie w niej wytrzymałość przez ok. 1,5 tyg. Wspinałam się zmiennie (rano Oliana, wieczór Tres Ponts) w systemie 3:1. Po wpięciu się do stanowiska z Mind C. dałam sobie dwa dni "oddechu"  w trakcie którego postanowiłam luźniutko powspinać się po innym 8c. Trzeciego dnia wspinania wstawiłam się w Fish Eye wcześnie rano. Słońce było tak mocne że po prostu zjechałam z obłych chwytów. Miałam jednak pewność, że jeśli przedostanę się do 1/2 drogi , to ją skończę. Wieczorna wstawka tego samego dnia była fajnym doświadczeniem. Przeszłam miejsce z którego spadłam rano (bardzo trikowe wyjście z oblaczków) i trochę nie mogłam uwierzyć, że jeszcze kilka ruchów i już za moment będę w miejscu OD którego idę (jak się zarzekałam) po TOP! :D Nie ukrywam lekko mnie to zestresowało lecz postanowiłam wykorzystać pierwsze tak naprawdę dobre warunki i zakończyć ta przygodę :-)
Me and Nina are staying in Catalonia for several more days. I want to try one more nice route and see some more classics of the region. I also want to concentrate on my player Nina and show her as many routes in other places as possible. Maybe we can even make it to Riglos? Michal Lesniewski is joining me before the end of the trip. We will be working on some video footage. Many thanks to everyone in Poland who keep their fingers crossed for me! Big hugs!
Zostaje wraz z Niną w Katalonii jeszcze kilkanaście dni. Pragnę powalczyć jeszcze w jednej ładnej drodze i zapoznać się z innymi klasykami rejonu. Chcę również skoncentrować się na Ninie (swojej zawodniczce) pokazać jej jak najwięcej dróg w innych miejscach. Może uda nam się pojechać nawet do Riglos?
Pod koniec wyjazdu dojeżdża do mnie Michał Leśniewski, z którym będziemy realizować materiał filmowy. Ogromne dzięki dla ludzików trzymających za mnie kciuki w Polsce! Ściski kochani!
greetings
pozdrawiam serdecznie!
Ola

niedziela, 27 października 2013

Mind Control (8c+?)

Before I tell a typical story about steals and how I was falling but I didn’t fall I must admit that thanks to some other people this is definitely one of my best trips ever.
I’ll start with my climbing partner- my ward Nina Gmiter. It’s the first time just the two of us have been away together. Despite that we train almost every day together in Warsaw, the relationship here and there is completely different. Here we are partners supporting each other to the max, friends who understand each other perfectly, people who think alike. Back there we are a boss and an executor, so sometimes I have to raise my voice and be stern with a timer in my hand and she is the player following my commands. It’s completely new to me to be climbing with a girl who will soon go for what I have gone for. The atmosphere that we have built between us in the rocks is definitely the best I have ever had. Mainly it’s the first time I’m RELAXED. 
Zanim opowiem typową historię o przechwytach i o tym jak to już spadałam, ale nie spadłam, muszę przyznać że za sprawą kilku osób bez wątpienia jest to jeden z moich najlepszych wyjazdów. Zacznę od partnera wspinaczkowego, czyli mojej podopiecznej- Niny Gmiter.
Jest to nasz pierwszy wyjazd tylko we dwójkę. Pomimo tego, że prawie codziennie spędzamy ze sobą czas w Warszawie, trenując po kilka godzin, układ i relacja tu, a tam jest zupełnie inna.
Tu jesteśmy partnerami wspierającymi się na maxa, przyjaciółkami dogadującymi się bez słów, osobami, które myślą w ten sam sposób. Tam- jesteśmy szefem i wykonawcą, czyli osobą, która musi czasem krzyknąć i być surowa stojąc ze stoperem nad nią- zawodniczką, wykonującą polecenia. Poza tym jest to dla mnie zupełna nowość wspinać się z dziewczyną, która „za moment” pójdzie po to samo po co ja idę teraz. Atmosfera jaką wypracowałyśmy sobie w skałach jest zdecydowanie najlepszą jaką miałam dotychczas. Przede wszystkim po raz pierwszy w życiu mam LUZ.
The next person who is contributing to my good form is my boyfriend and physiotherapist Jakub Saniewski. Thanks to him and his training methods I am definitely stronger than before. Whilst in Warsaw Kuba and a team of physiotherapists (Beata Pawłowska and Mariusz Tarczyński) looked after me during the training cycle. It was thanks to him that I could go to Spain leaving him with all the mess around the flat refit. So I’d like to thank these two very close to me people.
Kolejną osoba, dzięki której jestem w dobrej formie (fizycznej) jest mój chłopak i fizjoterapeuta Jakub Saniewski. Dzięki niemu i jego metodom treningowym jestem zdecydowanie silniejsza, niż we wcześniejszych latach. Będąc w Warszawie równocześnie Kuba wraz z ekipą rehabilitantów (Beata Pawłowska i Mariusz Tarczyński) dbał o moje zdrowie w trakcie cyklu treningowego. Poza aspektem stricte treningowym i zdrowotnym, to własnie dzięki niemu mogłam spokojnie wyjechać do Hiszpanii zostawiając na jego głowie sprawy, którymi ewidentnie powinnam zająć się sama (remont i cały bałagan z tym związany). Tym samym już na początku chciałam podziękować tej dwójce niezwykle bliskich mi ludzi.
Mind Control
It’s a route that itself hides the absolute key patent to doing it :-)
Everyone who’s done it knows exactly what I mean J Mind Control is perceived as a drawing line with a small crux... and actually it is. A drawing route with a few rests that allow you to, so to speak, a restart. At the same time it is mind-straining.. why? Right after the crux that you enter after climbing about 30m of the rock and a very good rest suddenly it cuts off the power and every next move is more and more difficult.
to droga, w nazwie której ukryty jest kluczowy patent na jej poprowadzenie J .
Każdy kto miał styczność z linią dobrze wie o czym mówię :-) Mind Control uchodzi za ciągową linię z małym cruxem... i w sumie tak jest. Droga ciągowa z miejscami odpoczynkowymi, w którym można jak to się mówi „zrestować się do zera”. Równocześnie jest wspinaczką bardzo, ale to bardzo wytężającą umysł, dlaczego? Tuż za cruxem, w który wchodzi się po przewspinaniu ok.30m skały i bardzo dobrym reście, nagle człowiekowi odcina prąd i każdy kolejny przechwyt staje się coraz trudniejszy...
It took me 4-5 days to check out the route, I hadn’t known it before. Although I have seen some other climbers climbing it I never really paid much attention thinking it was out of my league (especially with my balloon fingers).
Na patentowanie drogi poświęciłam kilka dni (4-5?), nie znałam jej wcześniej. Pomimo, że widziałam kilku zawodników wspinających się po niej, nigdy nawet nie starałam się specjalnie przyglądać uznając, że jest to jak na razie poza moimi możliwościami (szczególnie z palcami ”balonikami”)
And so it happened :-)
It’s the second day of climbing, the skin on my fingertips is shabby with little hematomas, particularily that the same morning, in full sunshine, me and Nina pushed it without a compromise or a single “but”..  The atmosphere is full of smiles with our guest- Kasia and whimsically I am midway in a good resting hole laughing at belaying Nina’s jokes. I let the girls know that the next spot I can clip into is about 3 clips higher and if I don’t fall I will finish J My confidence is spot on because that bit after the crux should not be a problem for an experienced climber. I forget though it is not for an experienced climber with empty batteries! Conquering the “spot” (3-4 strange moves probably possible to make in x different ways) suddenly I’m stuck and can’t unblock :D I’m there for at least 5 minutes in a rather poor latch changing my hands idiotically and they don’t rest but puff up. I move on towards a lousy little crush which had seemed a bit better. After the two attempts in the finish of the route I only remember that whatever happens I just have to rush it to the knee that I spotted at 50cm under the top, to rest of course! :-D Full control and cool mind are essential especially that after the crux as an experienced climber I fight for every move!
That way I finish the route that before just seemed unapproachable....
....it’s more of an 8c/c+ or strong 8c in my opinion
No i stało się :-)
Mamy drugi dzień wspinania, skórę na opuszkach z lekkimi krwiaczkami, dość sfatygowaną szczególnie że tego samego rana w pełnym słońcu napierałyśmy z Niną bez żadnych kompromisów i jakiegokolwiek „ale” ;-)
Śmiechowa atmosfera z naszym gościem-Kasią powoduje, że ni stad ni zowąd jestem w połowie drogi w dobrej dziurze restowej śmiejąc się z dowcipów asekurującej mnie Niny. Oznajmiam dziewczyną, że kolejne miejsce w którym mogę spać znajduje się 3 wpinki dalej, a jeśli nie spadnę to z pewnością kończę ;-) Moja pewność siebie w tej sytuacji jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ teren tuż za cruxem dla doświadczonego wspinacza wydawał mi się nie być problemem. Zapominam jednak o tym, że nie dla doświadczonego z rozładowanym NAGLE akumulatorem!
Pokonując "miejsce"  (3-4 dziwne ruchy, które można zrobić na x różnych sposobów) od tak mnie przytyka i nie chce odetkać :-D Stoję dobre 5 minut z zegarkiem w ręku w kiepskiej klameczce zmieniając idiotycznie ręce, które coraz bardziej się bułują, niż odpoczywają. Ruszam do kiepskiej małej tufki, która wydawała mi się wcześniej ciut lepsza. Po tych jednynie dwóch wstawkach w końcówkę drogi pamiętam tylko tyle, że cokolwiek by się działo muszę "grzać" do kolanka jakie udało mi się znaleźć pół metra pod topem, w celu wiadomym- restowania! :-D Pełna kontrola i chłodność umysłu są niezbędne szczególnie, że tuż po cruxie jako doświadczony wspinacz walczę o każdy ruch!
W ten sposób kończę drogę, która kiedyś wydawała mi się niedostępna... 
Osobiście uważam, że linia zasługuje bardziej na wycenę 8c/c+ lub mocne 8c, niż taka jaka stoi w topo obok nazwy Mind Control ;-)



greetings
pozdrawiam 
Ola

czwartek, 24 października 2013

Organya wita! :-)

 Przyjechałam do Katalonii z zamiarem poświęcenia się w 100% jednej drodze, w której pragnęłam powalczyć już teraz lub zostawić ja na okres zimowy. Przez pierwsze dwa tygodnie wspinałyśmy się z Niną 2:1(rano w Perles, od południa w Tres Ponts). Pobudki o godzinie 06:00, aby zdążyć przed palącym słońcem które w rejonie Perles niestety świeciło do godziny 18:00, nie należały do najprzyjemniejszych ;-)! W południe szybki przejazd do rejonu sąsiedniego-Tres Ponts, gdzie Nina wspinała się po łatwych propozycjach rejonu, ja natomiast odkreślałam to czego jeszcze tam nie zrobiłam. Po kilkunastu dniach byłyśmy mocno zmęczone kombinacjom, która pierwotnie miała dać idealne efekty w postaci zapatentowanego 9a i zrobionego dojścia wariantu za 8b+, jak również kilku fajnych dróg 7c-8a+ w Tres P... Pogoda w Hiszpanii w październiku naprawde nas zaskoczyła- 25stpni nie schodziło z termomentra.
Podjęłam decyzję. Czas odwiedzić Olianę, w której jest kilka ładnych dróg tylko po to, aby przeczekać upały. W Olianie przyjełyśmy schemat bardzo podobny. Wspinanie rano i od południa. Po 3 tygodniach miałam serdecznie dosyć porannych pobudek, ale mocno zmotywowana Nina punkt 06:00 krzyczała z dołu "Ola kawa". Dla przyzwyczajenia organizmu do porannego działania, w dni restowe fundowałyśmy sobie wczesne pobudki i tzw.spacery PO CIEMKU! Polecam, mocno ożywia:-D
Pierwszy tydzień wspinania w Olianie mieszałyśmy z Tres Ponts, aby urozmaicić nasze wspinanie. Na pierwszy rzut poszedł Fish Eye 8c, który ze względu na wysoką temperaturę był niezwykle nieznośny i nie pozwolił na szybkie odhaczenie się. Po tygodniu wstawek stwierdziłam, że potrzebuje delikatnej odmiany... Nina w tym czasie wpięła się do stanowiska Marrioncity 8b i odrazu przeniosła się na sąsiednia linię, która została zwolniona przeze mnie. Przez kolejny niecały tydzień pracowałam nad Mind Control... i chyba wyszło mi to na dobre :-)
Więcej o prowadzeniu domniemanej 8c+ już wkrótce :-)


pozdrawiam ze słonecznej Hiszpani
Ola

"A Muerte" na lotnisko!

*Bilety- kupione (za cenę kosmiczną, ponieważ mój kundel musi ekskluzywnie podróżować Lotem).
*Strategia wyjazdu- opracowana :-) (Tres Ponts, PERLES, troche Oliany, może jakies Riglos... czyli WSPINAĆ się i NIC więcej! ;-)
*Lokum i fura- są (tym razem bardzo przytulnie, apartamencik w Organya-calrafaello-POLECAM!) 
*Sprzęt wspinaczkowy- jest (Salewa + La Sportiva rulez)
*Partner wspinaczkowy-najlepszy,Nina G. (choć nie ukrywam, że obawiam się spędzić z inna panną 6tyg. pod jednym dachem bez żadnej afery! ;-D )

Czyli... chyba wszystko mam? Możemy jechać!

Ważna informacja dla posiadaczy piesów!
Tuz przed wyjazdem okazało się, że najsilniejsza tabletka usypiająca nie działa na mojego foxa. 

ADHDowiec poddany "próbnemu" uśpieniu spać nie chciał! W ruch poszedł telefon do: weterynarza, Lotu, straży granicznej czy pies może zostać poddany kompletnej narkozie, ponieważ po środku x, lata jak poparzony po ogrodzie i rozkopuje co się da i raczej nie zaśnie. Problem został załatwiony. Jason otrzymał narkozę tuz przed wylotem, która zapewniła mu słodki sen na kilka godzin! :-) 

 pozdrawiam gorąco!
Ola